głodne słońce powoli pije
z otwartej tętnicy zachodu
Jesteśmy młodzi
jak zawsze i teraz
choć na początku
było inaczej
Ty patrzysz ja patrzę
dzielimy zachwyt po równo
by nikt się nie poczuł
naznaczony piętnem niewinności
na rozstaju oczu
Na horyzoncie kilka wielbłądów
w dolinach garbów
pomarańczowy niosą piasek
nie widać poganiaczy
cieniutka nitka wiatru
azymut nocy
im wystarczy
To dla aniołów różnej maści
ten piasek
budują ekumeniczne niebo
wciąż trwa plebiscyt
na jego kolor
(chichotu derwiszy
Nikt nie słyszy)
Najlepsze miejsca przy parapecie
są jeszcze bilety
na koncert sfer i rosy
z uwerturą zmierzchu
z crescendo szeptów
dźwięki gwiazd tak prawdziwe
że nie wierzymy
w istnienie szyby
…
Czy ktoś da nam skrzydła
i łyżwy
by się prześlizgnąć
po zimnej tafli
stąd
do wieczności?
Michał Rachwał
30/ 12/ 2010
Piękny widoczek
OdpowiedzUsuń